Bombardowanie Kraśnika w 1939 r.

        W "Regionaliście" nr 2 zamieściliśmy ciekawe wspomnienia M.Gilarowskiej i H.P.Wilka odnoszące się do ich przeżyć związanych z bombardowaniem Kraśnika. Dziś wracamy do tamtych tragicznych dni celem podjęcia próby ustalenia strat w ludziach spowodowanych bombardowaniem i ostrzeliwaniem ludności z broni pokładowej samolotów niemieckich. Czy po 56 latach od tamtego tragicznego piątku uda nam się ustalić dokładną liczbę ofiar? Prawdopodobnie nie, bowiem wiele jest progów trudności, których przekroczenie będzie bardzo trudne lub wręcz niemożliwe. Większość naocznych świadków dziś już nie żyje. U żyjących, wówczas dzieci, zacierają się szczegóły. Istniejąca dokumentacja jest niepełna. Autor artykułu świadom trudności podejmuje próbę ustalenia strat ludzkich w głębokim przeświadczeniu, że pierwszym w Kraśniku ofiarom wojny należy się pamięć i cześć. 

Bombardowanie dzielnic Kraśnika w dniach: 2,4 i 8 IX 1939 r. (miejsca gdzie spadły bomby oznaczono białymi punktami)

Pamięć utrwalona piórem i wyryta w kamieniu. Liczymy, że prezentowany w artykule materiał zostanie uzupełniony i wzbogacony przez Czytelników, posiadających w tej sprawie informacje, a do których dotąd nie udało się nam dotrzeć. 

        Nasz wykaz powstał w oparciu o relacje ustne żyjących dziś członków rodzin tragicznie okaleczonych w czasie bombardowania, starszych mieszkańców bombardowanych dzielnic i akty zgonu USC w Kraśniku. 

        Lubelszczyzna stosunkowo szybko, bo już na samym początku wojny, znalazła się w zasięgu działania lotnictwa niemieckiego, skierowanego nie tylko na obiekty o strategicznym znaczeniu, ale i na drogi zatłoczone wówczas wojskiem i uciekinierami z zachodnich rubieży Polski. Pierwsze bomby na Ziemię Kraśnicką spadły już w dniu 2 września 1939 r. na Fabrykę Amunicji Nr 2 w Dąbrowie-Bór." Podczas bombardowania zakładu ginie inż. Stanisław Wincenty Nowakowski, rodem z powiatu miechowskiego, należący do kadry kierowniczej budującego się zakładu. Była to pierwsza ofiara wojny poniesiona w Kraśniku. Na następne nie trzeba było długo czekać, bo tylko dwa dni. 

        Czwartego września zbombardowana została Stacja Kolejowa w Kraśniku, w rejonie której budowano wojskowe składnice. Czas bombardowania celów strategicznych (urządzeń technicznych stacji, rozjazdów, torów prowadzących do Fabryki Amunicji zaplanowano na moment przyjazdu na stację kolejową pociągu osobowe go relacji Lublin-Rozwadów. Tylko dzięki przytomności umysłu obsługi stacji i pociągu nie doszło do ma sakry ludności w pociągu, który opuścił już stację. Jedna z bomb uderzyła tuż za pociągiem, powodując spadek ostatniego wagonu z szyn, który na zwrotnicach szczęśliwie wpadł na tory. 

        Pamiętam, że byłem wtedy z ojcem przed domem - opowiada p.Franciszek Dziedzic - kiedy od strony miasta nadleciały trzy niemieckie samoloty. Były srebrzyste i błyszczały w słońcu. Na skrzydłach dobrze były widoczne czarne krzyże. Nad stacją obniżyły lot i usłyszałem nieznany mi dotąd świst, a potem krótkie i mocne polecenie ojca "kładź się", po czym nastąpiły detonacje. Zobaczyliśmy wysoko wzbijające się kłęby kurzu i dymu, które całkowicie przesłoniły budynek stacji. Ludzie, którzy wysiedli z pociągu osobowego tuż przed bombardowaniem, zaczęli uciekać w pola w kierunku Stróży. Ktoś z nich poinformował ojca, że wśród zabitych jest jego kolega Józek Głowala. Ojciec dobiegł do niego, kiedy okazywał jeszcze słabe oznaki życia- miał rozbitą głowę i wkrótce zmarł Miał zaledwie 28 lat Od 17 X 1937 roku pracował w firmie "TRAWERS" Maciewicza i Serwińskiego jako buchalter składnicy wojskowej w budowie. Samoloty - opowiada dalej p.F.Dziedzic nie leciały za pociągiem, tylko nawróciły, kierując się w stronę fabryki, gdzie zrzucały bomby na tory do niej prowadzące. Po pewnym Józek Głowala czasie razem z kolegami i dorosłymi naliczyliśmy ponad 40 lei po bombach w sąsiedztwie torów, peronów i budynku stacyjnego oraz 11 lei na to ach prowadzących do fabryki. Józef Głowala nie był jedyną ofiarą bombardowania Stacji Kolejowej w dniu 4 X 1939 r. Zginęli również: Wawrzyniec Radwański - 17-letni syn kolejarza stacji i Józef Otto- 42 letni kasjer kolejowy." Ciężko ranny został Aleksander Surowiec lat 14 z Pasieki, który przyjechał po odbiór paczki. Rannego przewieziono do lekarza w Kraśniku, a potem do szpitala powiatowego w Janowie. Niestety rany były tak rozległe, że lekarzom nie udało się go utrzymać przy życiu, zmarł tego samego dnia o godz. 21.

Józef Głowala

         Odprowadzająca męża Janina Suchodolska zaopiekowała się rannym i sama powożąc wystraszonymi końmi, przy wiozła wspartego na jej kolanach rannego żołnierza do koszar w Kraśniku. Państwo Suchodolscy mieszkali wówczas w domu moich rodziców. Bardzo przeżywałam, gdy p. Suchodolska dzieliła się z nami swymi wrażeniami. 

        Szczęśliwym trafem ocalał były legionista Kazimierz Bekier, który przebywał w swoim mieszkaniu w baraku przy rampie kolejowej. Jedna z bomb trafiła w barak mieszkalny, stawiając podłogę mieszkania pionowo, za którą cudem nie został rażony odłamkami i ocalał. Bombardowanie Stacji nie uszkodziło głównego budynku, lecz tylko wspomniany barak mieszkalny, tory i perony. Tory do fabryki uszkodzone zostały w małej części.

        Czwartego września bombardowana była również stacja kolejowa w Rzeczycy. Strat ludzkich dotąd nie zdołano ustalić. Niewypały tkwią w ziemi do dnia dzisiejszego. 

        Największe straty w ludziach powstały w dniu 8 września, kiedy bombardowane były takie miejscowości jak: Kraśnik, Polichna, Szastarka, Modliborzyce i Ja nów Lub. - siedziba powiatu. Naloty na Janów po wtórzono 13 i 15 września, od których razem zginęło około 700 osób.

Wygląd południowo-wschodniej części Kraśnika po bombardowaniu 8 IX 1939 r.

        W Modliborzycach jedna z bomb trafiła w zbór żydowski, w którym poniosło śmierć ponad 40 Żydów. 

        W Kraśniku bomby spadły głównie na południową część miasta (Góry, Zaklikowska), ale kilka bomb spadło również w części północnej, tj. na łąkach i ul. Podwalnej. Bombardowaniu towarzyszyło ostrzeliwanie ludności z broni pokładowej. Było to po sumie, w dniu święta Matki Boskiej Siewnej, między godz. 13 a 14. Z relacji wielu mieszkańców Kraśnika wynika, że w dniu 8 września 1939 r. zginęło około 70 osób, z których połowa to ludność żydowska. Liczby rannych nie ustalono nawet w przybliżeniu. 

        Pan H.P.Wilk, z racji zamieszkania jego rodziców na Górach, znalazł się w środku tragicznych wydarzeń i opisuje je słowami: "...Straszne wrażenie robił widok poszarpanych zwłok i pogorzelisk zabudowań gospodarczych ze spalonymi ludźmi i zwierzętami... Szczególnie wstrząsający był widok zwłok tych dziewcząt i chłopców, z którymi chodziłem do szkoły... Największego wstrząsu doznałem, gdy w pobliskiej posesji zobaczyłem krwawe zwłoki małych dzieci z rodziny Frączków. 

        W tej sprawie rozmawiam z p. Zofią Kapicową, której mama zginęła na podwórzu Frączków. 

        W czasie bombardowania moi rodzice mieszkali na Górach, gdzie mieli gospodarstwo rolne - relacjonuje p. Zofia Kapicowa. Ojciec, Franciszek Bryczek, był wtedy na wojnie. Miałam wówczas 5 lat i niewiele pamiętam z bezpośrednich wydarzeń tamtego dnia, kiedy od bomby zginęła moja mama, Stanisława Bryczek. To moja babcia Jandułowa zadbała o przekazanie mi okoliczności śmierci mamy i osobistego dramatu w wielokrotnych opowieściach, którym zawsze towarzyszyły łzy. Łzy bab ci Marianny Jandułowej mieszały się z moimi, gdy mnie tuliła do siebie. 

        Dramat babci polegał na konieczności dokonania wyboru- kogo ratować? 

        Kiedy domostwo Frączków zostało objęte ogniem, mama pobiegła ratować dzieci bawiące się wspólnie na jednym podwórku. Wtedy uderzyły bomby, które odłamkami silnie poraziły mamę i troje dzieci ciotki Julianny. Babcia nie wiedziała co ma robić. Widziała swoją córkę Stanisławę- moją mamę- leżącą na podwórzu całą we krwi, przytomnie proszącą, by ją wyniesiono, bo nie chciała się spalić. Widziała troje wnucząt od drugiej córki Julianny, również we krwi, z których najstarsza Bogusia leżała, odrzucona podmuchem, na oborniku przed oborą z urwaną nóżką i również przytomnie prosiła: 6a6ciu, weź mnie!..., widziała na tym podwórzu płaczące pozostałe dzieci córek, które żyły. Porwała więc za rączkę mnie- pięcioletnią Zosię Bryczek- i czteroletnią Wiesię Bucior i wyprowadziła nas w pole za drogę- mówi z płaczem pani Zofia. Bogusine "babciu, weź mnie..." dzwoniło jej w uszach do końca życia! Mamę zdołał wprawdzie wynieść jej przyrodni brat Stanisław Janduła, ale obrażenia wewnętrzne były tak duże, że wkrótce zmarła. Gdyby była jakakolwiek pomoc, może by je uratowano, a tak... Uciekająca z nami babcia, na wysokości domu Wójcików, została ostrzelana przez niemiecki samolot. Jednak babci Jandułowej udało się nas doprowadzić do kuzynów Kozłów na Pasiekę. Potem przebywałam u rodziny ojca na II Słodkowie. Na placówkę wróciliśmy z tatą dopiero po wojnie - koń czy p. Zofia Kapicowa. 

Na zdjęciu stoją od lewej p.p. Anna Bieniek, Stanisława Bryczek i Stanisława Rokicka.

        W czasie bombardowania spalił się dom państwa Bryczków, a w nim wszystkie dokumenty i pamiątki. Pani Zofia nie pamiętała jak wyglądała jej matka, znała ją tylko z opowieści. Zbierając materiał do artykułu natrafiono na wyżej reprodukowane zdjęcie. Pani Zofia Kapicowa po 56 latach, wzruszona i ze łzami w oczach zobaczyła jak wyglądała jej matka. 

        W swojej wędrówce śladami bombardowania Gór trafiam do p. Edwarda Dzierakowskiego, który mimo upływu lat nie może opanować wzruszenia, gdy z na maszczeniem rozwija z papieru portret swojej siostry Leokadii Krystyny Dzierakowskiej, która jako 14-letnia dziewczyna zginęła razem z matką Anną i służącą Anną Pudło. Fotografii matki nie posiada. 

        Miałem wtedy 21 lat- mówi p. Edward. Ojciec tego dnia wyznaczony został, razem z innymi gospodarzami posiadającymi konie, pod podwody wojska stacjonującego w koszarach 24 p.uł. Na przydział zadań oczekiwałem w cieniu drzew na ul. Jagiellońskiej. Po godz. 12°° wyszedłem z domu z obiadem dla ojca i obrokiem dla koni. I wtedy... Alarm... §wist, huk, łuny pożaru... Przerażeni obserwowaliśmy naloty samolotów, wybuchy bomb i szalejący pożar w naszej dzielnicy. Podjąłem próbę dotarcia do domu. Trwało to jednak długo, bo samoloty ostrzeliwały nawet pojedyncze osoby. Gdy przybyłem w pobliże domu, zobaczyłem zabudowania gospodarcze w ogniu, wyrwaną ścianę domu mieszkalnego, a gdy podszedłem bliżej, spostrzegłem poszarpane zwłoki siostry Leokadii, dalej nieco zwłoki służącej. Na podwórzu dwa leje po bombach. Jedna z nich upadła w pobliżu matki, którą podmuch rzucił na drzewo opałowe zgromadzone na podwórzu. Doznałem szoku, gdy na popiołach tego drzewa zobaczyłem zwęglone szczątki matki. Uciekłem z podwórza, a wieczorem mój ojciec Michał Dzierakowski pozbierał wszystkie szczątki siostry, matki i służącej do jednej skrzyni i pochował na cmentarzu. Zrozpaczeni opuściliśmy z ojcem rozbity dom, na cały okres okupacji. Na placówkę powróciliśmy po wyzwoleniu. Zgłoszenie zgonu i sporządzenie aktu nastąpiło dopiero w listopadzie, ale tylko w odniesieniu do matki i siostry. W latach 40. ojciec wystawił pomnik, na którym nie ma imienia i nazwiska służącej, 21-letniej Anny Pudło pochodzącej spoza Za Kraśnika.

  

Janina i Stanisław Rakowie zginęli na ulicy Podwalnej w dn. 8 IX 1939r.

         Mieszkaliśmy na początku Gór. Tato był na Podkarpaciu na froncie. Byłam małym dzieckiem- opowiada p. Krystyna Pakuła - ale bombardowanie zapamięta łam poprzez trzy obrazki, których w żaden sposób nie mogłam wówczas zrozumieć: strzępy ziemi lecące z nie ba, czerwoną szyję mamy i otaczającą nas zieleń. Tylko te trzy szczegóły. Nie słyszałam żadnych odgłosów; ani nie widziałam niczego więcej. Znacznie później zrozumiałam wyjaśnienia mamy, gdy pokazywała mi bliznę na swojej szyi, 8 lei bombowych na naszym podwórzu, odległe od domu drzewa i krzewy, które wówczas dały nam schronienie przed strzelcami pokładowymi. Gdy powróciłyśmy na nasze pogorzelisko, mama zebrała popioły z resztkami kości dziadka Tomasza Tokarczyka, który spłonął w stajni, i pogrzebała je na cmentarzu.' Akt zgonu sporządzono dopiero w dn. 10 maja 1940 r. 

Leokadia Krystyna Dzierakowska

        Gdy z p. Marią Stefaniak przeglądamy księgi zmarłych w dniach bombardowania Kraśnika, to okazuje się, że zgłaszanie zgonu odbywało się z dużym opóźnieniem sięgającym kilku miesięcy. Wertujemy więc księgi z kilku roczników i notujemy zgony z 2, 4 i 8 września 1939 r. Z akt wynika, że w tych dniach w Kraśniku zginęło ogółem 26 osób. A więc jest duża różnica między ustnym przekazem mieszkańców a dokumentacją w Urzędzie Stanu Cywilnego w Kraśniku - 70 i 26 osób. 

        Spróbujmy więc dociec, skąd i dlaczego ta różnica'? 

        W normalnych warunkach w czasie pokoju, na każdy zgon przed pochówkiem sporządza się odpowiedni akt. W okresie międzywojennym w Kraśniku "Księgę urodzeń, małżeństw i zgonów" dla ludności katolickiej pro wadzono w kancelarii parafialnej, a dla ludności wyznania mojżeszowego w bóżnicy. Wydaje się, że nic prostszego jak zajrzeć do tych ksiąg, odczytać akta zgonu i wszystko byłoby wiadome, wszak księgi za 1939 rok zachowały się w całości i znajdują się w m. USC. Tak jest w warunkach pokoju. 

        Tymczasem z uwagi na intensywne działania wojenne w księdze parafialnej prowadzonej przez ks. prałata Józefa Scipio del Campo zgony odnotowywano prze ważnie po zakończeniu działań wojennych. W trzech przypadkach zgony z 8 września zgłoszono dopiero 10 maja 1940 r. A w ilu przypadkach zgonów nie zgłoszono i dokonano pochówku bez należnej ceremonii i bez aktu zgonu? Świadczy o tym relacja p. Edwarda Dzierakowskiego stwierdzająca zgon Anny Pudło i po grzebanie jej szczątków na kraśnickim cmentarzu razem z jego matką Anną Dzierakowską i siostrą Leokadią. W USC w Kraśniku tego faktu nie odnotowano. A czy jest to jedyny przypadek?

        W aktach zgonu w USC nie ma podanych przyczyn i okoliczności śmierci. Jest natomiast podana data i godzina, która stanowiła dla nas element orientacyjny przy ustalaniu listy ofiar. Prawdopodobnym jest, że ciężko ranni mogli umrzeć później i ich nazwisk w naszym wykazie brak. 

        Nie można wykluczyć, że w dniu bombardowania Kraśnika przebywali tu czasowo lub przypadkowo mieszkańcy z innych miejscowości. Był to przecież czas, kiedy miasta, wioski i drogi Lubelszczyzny zatłoczone były nie tylko oddziałami wojska, ale także i uciekinierami z zachodniej Polski. Do takiego stwierdzenia upoważnia nas akt zgonu nr 143 z 1939 r. do tyczący śmierci 18-letniego Wiesława Krawczyka, ucznia Liceum Handlowego w Sosnowcu. Czy tylko jego jednego, spoza Kraśnika, spotkała śmierć? Relacje p. Anny Kościańskiej wskazują, że takich było więcej, zwłaszcza ciężko rannych wśród uciekinierów, których śmierć nie została udokumentowana kraśnickim aktem zgonu, a spotkała ich na drodze-wąwozie , prowadzącej z Kraśnika do Rzeczycy. Ile takich śmierci było?

        Przypomnijmy też, że bombardowania dokonano w dzień świąteczny, traktowany u nas m.in. jako okazja do rodzinnych odwiedzin lub załatwiania różnorodnych spraw w bezpośrednim kontakcie z mieszkańcami Kraśnika. W takich właśnie okolicznościach zginęła Aniela Frączek. Zamieszkała w Hamowanym Dole pod Kraśnikiem po nabożeństwie wstąpiła do syna Jana zamieszkałego na Górach 51. Zginęła razem z trojgiem wnucząt rozszarpana przez bombę, która trafiła w dom. Tak samo zginął 8 września 35-letni rolnik z Szastarki Tomasz Kołek, którego akt zgonu sporządzono dopiero w 1940 r. oraz 47-letnia Wanda Kapiszewska z dwiema córkami- 19-letnią Klementyną i 14-letnią Romualdą - zamieszkałe w Kol. Kwiatkowice. 

        W przypadku, gdy ofiarami bombardowania stali się mieszkańcy innych parafii, a zwłoki zostały zabrane przez rodziny i pogrzebane poza Kraśnikiem, stwarza to kolejną trudność w ustaleniu dokładnej listy ofiar. 

        Nikt też nie zdoła ustalić liczby rannych i zabitych na wspomnianej drodze rzeczyckiej spośród wiernych powracających do domu po nabożeństwie w kraśnickim kościele. Na tej drodze piloci niemieccy siekli ludzi z broni maszynowej. Dziś wiemy tylko, że od kul ostrzeliwującego samolotu zginął 14-letni Stefan Trynkiewicz, syn murarza zamieszkałego na Górach. Na łąkach ranny został Wilk, ożeniony u Brzezickich, któremu urwało rękę. Tam też zginął Wodziński.- Ilu takich było? 

        Jeszcze bardziej skomplikowana i więcej niewiadomych zawierająca jest sprawa dotycząca ludności żydowskiej, bowiem zapisów w księdze zgonów Kraśnickiego Okręgu Bóżniczego w czasie działań wojennych nie prowadzono. Po ustaleniu władz okupacyjnych zaprzestano prowadzenia ksiąg dotyczących ludności żydowskiej. Zachowana w USC księga zgonów za rok 1939 ujmuje tylko trzy nazwiska: Etla Wajnberg lat 37, żona miejscowego kupca i dwoje młodych Żydów - 15-letni Szmul Boruch Najzer i 14-letnia Chana Cyrla Morel. Ich śmierć z 8 września została zgłoszona do rabina dopiero 15 grudnia 1939 r. Ich akty zgonu, w zastępstwie rabina, podpisał D.J.Wajsbrot." W 1940 r. księgi urodzeń i zgonów dla ludności żydowskiej już nie prowadzono. Tak więc, czy możliwa jest do ustalenia dokładna liczba ofiar bombardowania wśród ludności żydowskiej Kraśnika?... 

        W tej sytuacji nasza poniższa lista jest niepełna i wymaga szerszych badań celem jej uzupełnienia. Nasza wiedza w tej sprawie na dzień dzisiejszy przed stawia się następująco: 

a) ofiary z 2 września 1939 r. 

1. Nowakowski Stanisław Wincenty, lat 47, syn Stanisława i Maro z d. Krzyżanowskiej, inżynier zatrudn. w Fabryce Amunicji w Dąbrowie-Bór, pochodził z W. Wsi, pow. Miechów. Akt zgonu 208/1939 (dalej a.z.) sporządzono dopiero 201istopada 1939 r.

b) ofiary z 4 września 1939 r. 

2. Głowala Józef, ur. w Nieliszu 11 stycznia 1911 r., s. Marcina i Marianny, księgowy Towarzystwa Inżynieryjno-Budowlanego TRAWERS prowadzącego budowę składnicy sanitarnej, a.z. 135/1939. 
3. Radwański Wawrzyniec, lat 17, s. Andrzeja i Karoliny, ur. w Kraśniku, syn kolejarza, a.z. 136/1939. 
4. Otto Józef, lat 42, s.Ludwika i Teofili, ur. w Dąbrowie Górniczej, kasjer kolejowy stacji Kraśnik, a.z. 138/1939. 
5. Surowiec Aleksander, lat 14, s.Jana i Teodory Dwojak, zam. w Pasiece 36, a.z. 137/1939. 
 
c) ofiary z 8 września 1939 r. 
 
6. Oleszko Kacper, 721ata, syn Wawrzyńca i Anny, rolnik z Pasieki 21, a.z. 139/1939. 
7. Rak Stanisław, ur. 5 X 1902 r., syn Piotra i Katarzyny, szewc z ul. Podwalnej 14, a.z. 140/1939. 
8. Rak Janina, żona Stanisława, ur. 25 IX 1907 r., c.Antoniego i Bronisławy, akuszerka, a.z. 141/1939. 
9. Kłyszewska- Słowińska Bronisława, lat 52, córka Andrzeja Trynkiewicza i Józefy Pielaszkiewicz, żona szewca z ul. Podwalnej 14, a.z. 142/1939. 
10. Krawczyk Wiesław, ur. 9 IV 1921 r., uczeń Liceum Handlowego w Sosnowcu, bliższych danych brak (b.d.b.), a.z. 143/1939. 
11. Dzierakowska Anna, lat 45, c. Ignacego Zdyba i Józefy z d. Flis, rolniczka z Gór 26, a.z. 191/1939. 
12. Dzierakowska Leokadia Krystyna, lat 14, c. Mi chała i Anny z d. Zdyb, z ul. Góry 26, a.z. 192/1939. 
13. Pudło Anna, lat 21 (7), służąca u Dzierakowskich, pochodziła spoza Kraśnika, aktu zgonu w Kraśniku nie sporządzono, pochowana w Kraśniku razem z Dzierakowskimi, (b.d.b.).
14. Bryczek Stanisława, lat 31, c. Józefa Jenduły i Marianny z d. Kozieł, rolniczka z gór 51, a.z. 201/1939. 
15. Frączek Sabina, lat 7, c. Jana i Julianny z d. Jen duła, a.z. 203/1939. 
16. Frączek Mieczysław, lat 8, brat Sabiny, a.z. 206/ 1939. 
17. Frączek Bogumiła, lat 11, siostra Sabiny i Mieczysława, a.z. 204/1939. 
18. Frączek Aniela, lat 73, c. Józefa Miry i matki niepamiętnej, babcia Sabiny, Mieczysława i Bogumiły, a.z. 205/1939. 
19. Kapiszewska Wanda, lat 47, ur. w Jaroszewicach gm. Bełżyce, c. Bartłomieja Szafrańskiego i Tekli z d. Czarneckiej, rolniczka z Kol. Kwiatkowice, a.z. 217/ 1939. 
20. Kapiszewska Klementyna, lat. 19, c. Antoniego i Wandy z d. Szafrańskiej, a.z. 218/1939. 
21. Kapiszewska Romualda, lat 14, c. Antoniego i Wandy, siostra Klementyny, a.z. 219/1939. 
22. Kołek Tomasz, lat 35, s. Franciszka i Katarzyny z d. Pawłysiak, rolnik z Szastarki, a.z. 17/1940. 
23. Tokarczyk Tomasz, lat 58, s. Walentego i Karoli ny z d. Świąder, rolnik z Gór 6, a.z. 114/1940. 
24. Trynkiewicz Stefan, lat 14, s. Jana i Antoniny z d. Stasiak, dziecko murarza z Gór 18, a.z. 115/1940. 
25. Wajnberg Etla, lat 37, z d. Adler, c. Jutki i Ryw ki, ur. w Tomaszowie Lub., żona miejscowego kupca, a.z. 42/1939. 
26. Najzer Szmul Borach, ur. 21 II 1924 r., s. Benja mina Jankla i Tauby Mindli, a.z. 52/1939. 
27. Morel Chana Cyrla, ur. 12 X 1925 r., c. Jankla i Czarny Liby z d. Mandel, a.z. 53/1939. 
28. Wodziński ..., zginął na łąkach, b.d.b.'61 d) oFara z 23 września 1939 r. 
29. Matuszkiewicz Tadeusz, ur. 27 XI 1930 r., s. Tomasza i Anny z d. Wilk, dziecko rolników z Gór 14, zmarł 23 IX 1939 r. od niewypału bomby zrzuconej 8 września.

        Za udzieloną pomoc w zbieraniu materiałów serdecznie dziękuję pp. Marii Stefaniak, Krystynie Ślusarskiej, Helenie Gawlik, Teresie Rak, Teresie i Zygfrydowi Klimczykom, Franciszkowi Dziedzicowi, Krystynie Pakułowej, Edwardowi Dzierakowskiemu, Zofii Kapicowej, Marii Gilarowskiej (Janowi Janczarkowi, Malinowskiej) i innym. 

        Przy dalszym uzupełnianiu listy liczę na współpracę z Czytelnikami. 

        P.S. 12 września 1939 r., między godziną 11 a 12 w okolicy Kraśnika został zestrzelony przez polskiego pilota myśliwskiego niemiecki Domier-DO-17E. Kto zestrzelił samolot Luftwaffe nad Kraśnikiem dotąd nie wiadomo. Pojedynek powietrzny polskiego samolotu myśliwskiego z niemieckim DO-17 obserwowano z tarasu przed domem w majątku Jerzego Rudlickiego w Olbięcinie.